Searching...
czwartek, 21 lutego 2013

Im bardziej prószy śnieg bim bom

Wsiadaj zimo na sanki i uciekaj już, zabierz śnieżne bałwanki, zabierz śnieg i mróz...

Tak to jakoś leciało.
"Miś i Margolcia"
Jedna z pierwszych piosenek przyniesionych przez pierworodnego, jeszcze z polskiego przedszkola.
Tu, w Anglii taka piosenka nie miałaby racji bytu. Bo te dwa dni zimy na rok są tak czczone i hołubione, że całe życie zamiera.
Ponarzekać trzeba - należy to do dobrego tonu - ale bądźmy szczerzy, każdy kto może 'popracować' z domu, cieszy się jak głupi.


To będzie jeden z milionów zaległych wpisów, których nie napisałam na czas z powodów wszelakich. Wpis z serii: musztarda po obiedzie, albowiem w Anglii Pani Wiosna już przyszła pieszo, z żonkilami, baziami i fiołkami, choć słońce ma jednak pewne opory, by rozkręcić się na dobre.
Jednakże szkoda mi tych (marnych bo marnych) zdjęć dokumentujących klęskę żywiołową zwaną opadami śniegu.
Ale zacznijmy od początku.


Przeprowadziłam się na Wyspy Szczęśliwe w sierpniu. Angielskie lato od razu niezmiernie przypadło mi do gustu. W rzeczy samej była to jedyna rzecz, która wtedy przypadła mi do gustu. Nie za gorąco, nie za zimno, lekki zefirek rozwiewający włos, trochę deszczu na orzeźwienie. Wszystko to, co tygrysy lubią najbardziej.
Dalszy bieg wypadków był tak dramatyczny (nie zawsze zakończone sukcesem próby załatwiania czegokolwiek w meandrach instytucji służby publicznej), że dopiero w połowie grudnia uświadomiłam sobie, że wciąż chodzę w patofelkach i prochowcu i nie marznę!
Czułam, że pokocham to miejsce.
Wbrew wyspiarskiej mentalności!
Na przekór urzędniczej logice!
Niezależnie od dwóch kranów w umywalce, sznureczków do zapalania światła w łazience, dywanów w toalecie i buraczkowej wanny!


Owszem, tuż przed Nowym Rokiem wyciągnęłam kozaki, wełnianą czapę i płaszcz zimowy, ale wychodząc tak opatulona na ulicę narażałam się na śmieszność i pogradlwe spojrzenia pań w ... japonkach. Ewentualnie w baletkach.
Potem ponownie naraziłam się na śmieszność, bo kazałam mojemu czterolatkowi chodzić do szkoły w butach zimowych marki Bartek i zmieniać je wewnątrz na czarne półbuty - jedyny politycznie poprawny element mundurka. Przebieranki te wymagały zgody pani 'derektor', która patrzyła się na mnie jakbym prosiła ją co najmniej o pozwolenie na chodzenie nago, a nie na zwykłą zamianę obuwia. Z upierania się przy bawełnianym podkoszulku zrezygnowałam, uznając go za tragiczną przesadę wobec krótkich spodenek i podkolanówek noszonych przez wiekszość chłopców.



Możecie sobie zatem wyobrazić, jakiż histeryczny śmiech wzbudziła we mnie, pewnego styczniowego dnia, szkoła zamknięta na cztery spusty z powodu nieśmiałej warstwy śniegu.
Wszyscy, jak jeden mąż zostali decyzją 'derektorki' odesłani do domów.
Brnęły więc przez parocentymetrową warstwę puchu hinduski w kameez salwar'ach i baletkach ledwie zakrywających palce i pięty. Brnęły muzułmanki w cekinowych klapkach, potykając się o powłóczyste abayas. Brnęły Angielki w powykrzywianych butach ugg, i kurtkach wciśniętych na ... piżamy. Brnęło to całe towarzystwo w większości niepracujące, szczęśliwe, że może spędzić kolejny dzień przed telewizorem, wcinając chleb tostowy z chipsami o smaku octu.



szał mody ulicznej - wersja całoroczna


Wtedy też jeszcze nie pracowałam.
Gdy zaczęłam, już mi tak bardzo nie było do śmiechu. Śnieg równał się bowiem klęsce żywiołowej, paraliżującej całe miasto, więżącej ludzi w metrze, na stacjach, w najlepszym razie - jeśli w swej łaskawości zaczęło padać przed świtem - w domu.
Powiedzenie 'śnieg znów zaskoczył drogowców' nie funkcjonuje w południowej Anglii tylko dlatego, że ... drogowców tu nie ma.
Generalnie wychodzi się tu z założenia, że śnieg to takie kuriozum, taki chwilowy wybryk natury, że nie opłaca się inwestować w pługi, piaskarki, opony zimowe czy łańcuchy.
Dlatego gdy prószy śnieg miasta, miasteczka i wioski ogarnia totalny paraliż.



Coś mi mówi, że kierowcą czerwonego samochodu może być Polak :)


 W normalnych warunkach na tym skrzyżowaniu stoi się dobry kwadrans w porannych korkach.



Jedyny środek komunikacji przy takich warunkach pogodowych to 'z górki na pazurki' :)

Jeśli śnieg zacznie padać wczesnym rankiem, nikt nawet nie próbuje wyjeżdżać na nieodśnieżane ulice. Jeśli natomiast biała zaraza złapie cię w drodze, należy niezwłocznie porzucić samochód na poboczu i nie próbować żadnych sztuczek, albowiem może to się skończyć nieprzyjemnie.


 Czy ktoś przyuważył w tle bohaterkę drugiego planu - panią wracającą z zakupów, pchającą przed sobą (hmmm, z niemałą pomocą przypadkowego przechodnia) sklepowy wózek?  Jak mniemam z powodu niemożności podjazdu pod górkę samochodem.




Śnieg, oprócz irytacji ("Noc, całą noc dzisiaj zdrowo padało, pierwszy zimowy spadł śnieg i zasypało mię wszystko na biało, spadł, zdrajca, nocą i cicho legł") wywołuje głównie uczucia euforyczne.

Brazylijki spędzającą swoją pierwszą zimę na Wyspach Brrr wylatują zaspane przed szeregowe domki i szczerząc piękne, białe zęby do iphone'ów fotografują się we wszystkich możliwych pozycjach.
Hindusi odwiedzający swoje rodziny na Wembley smakują biały puch chichocząc równie perliście i kręcąc głowami ze zdumienia powtarzają raz po raz 'Aczja'.
Japonki, zginając się w usłużnych pokłonach kręcą przykładnie wszystko najnowszym modelem Toshiby.
Bankowcy, jeśli udało im się dotrzeć do City z podlondyńskich sypialni, obowiązkowo urządzają sobie bitwę na śnieżki w porze lunchu.
Dzieci opatulają nogi foliowymi siatkami z Tesco, wciskają je w kalosze i bez czapek, bez rękawiczek, w samych bluzach wyruszają na śnieżne bitwy na nieprzejezdnych ulicach.
Śniegowe szaleństwo ogarnia wszystkich!
Oprócz ... dyrektorów szkół, którzy muszą śledzić prognozy i zadecydować, czy otworzyć szkołę czy wysłać W PORĘ smsy do rodziców, nakazując im zatrzymać swe pociechy w domu.

Czapka? Szalik? Rękawiczki? Kto by tym sobie zawracał głowę?

angielska, ekhm, brytyjska 'kawalerka'


W moim miasteczku, tuż za rogiem, jest super górka - obiekt rzadko spotykany w gęsto zabudowanym Londynie.



W powłóczystych szatach może nie zjeżdża się najłatwiej, ale przynajmniej hidżab chroni uszy przed śniegiem.
Nawet niewierni mogą się czasami do czegoś przydać :)

Gdy schodząc bladym świtem na poranną kawę spoglądam na ogródki sąsiadów i widzę pięciocentymetrową warstwę za oknem, i widzę, jak chodniki znikają pod białą pierzyną - wiem, że za chwilę otrzymam wiadomość o zamkniętej szkole.
Wiem, że będę musiała dzwonić do szefowej i się jej głupio tłumaczyć, że śnieg, że totalna blokada, że klęska żywiołowa. Będę udawać, że tak mi strasznie przykro, że nie mogę przyjechać. Wiem, że ona będzie z typową angielską obłudą flegmą, mówić, że rozumie, że oczywiście, że nic się nie stało.



Najbardziej niepokoi mnie natomiast taki widoczek, jak na zdjęciu poniżej. Oznacza on bowiem, że sytuacja nie jest na tyle dramatyczna, by zamykać szkołę w chwili, gdy przyprowadza się do niej dzieci. Ze stuprocentowym prawdopodobieństwem można się jednak spodziewać telefonu w środku dnia, że rjebjatę należy niezwłocznie odebrać ze szkoły do godziny dwunastej. Telefonu odebranego gdzieś w trakcie zebrania, w odległym do 40 kilometrów Londynie, ze sparaliżowanym lub mocno opóźnionym metrem.
W przypadku takiego telefonu trzeba wszystko rzucić, obdzwonić wszystkie znane matki, które akturat tego dnia nie pracują i będą na tyle łaskawe, że odbiorą ci dzieci. Jest to o tyle trudne, że pracując w Londynie ... zna się tych lokalnych matek zalewie garstkę.
Potem trzeba natychmast grzać do domu, jeśli nie chce się zaryzykować utknięcia w pociągu przez dwie godziny, z powodu zaśnieżonych szyn.
Acha! I trzeba się nastawić, że nawet jak już do końca tygodnia nie spadnie ani jedna śnieżynka - świetlica i tak będzie zamknięta, bo panie nie będą brały na siebie odpowiedzianości za sprowadzanie dzieci po tak 'stromej' górze (świetlica jest w innym budynku).
Wtedy właśnie mi bardzo nie do śniegu śmiechu.





Myślę, że każdy Anglik powienien przynajmniej raz zimą pojechać ... do Kanady :)))


Klęska żywiołowa trwa najczęściej nie dłużej niż ... dwa dni.
Już na początku lutego wszystko topnieje i przyroda budzi się do życia.


W poniedziałek zasadziłam na rabatach bratki.


 
 Krokusy zaś wyszły z ukrycia niepytane - w jedynym niezachwaszczonym przez poprzednich lokatorów kąciku ogrodu.

Żeby nie było jednak tak sielankowo dodam, że ... luty i marzec to najzimniejsze miesiące w roku. Lodowate wiatry urywają głowę, wnikają w najgłębsze zakamarki, mrożą na kość. Uśpiona drugim okresem wegetacyjnym zaczynającym się w grudniu (patrz zdjęcia tu i tu) i bujnie rozkwitającą wczesnowiosenną roślinnością nie raz łapałam najpodlejsze anginy właśnie wtedy.
A i moim żonkilom zdarzało się zamarznąć żywcem.
O tu, w tej brązowej skrzynce ...
Tak ładnie rosły ...



Pozwólcie jednak, że mimo wszystko będę cieszyła swoje oczy tymi, zrobionymi ... 8-go lutego, zdjęciami!




czwartek, 21 lutego 2013






2013/02/21 15:37:07
zazdroszczę Ci każdego zielonego skrawka :)) w Polsce podobno zima ma być długa tego roku, a ja marzę schowaniu puchówki na dno szafy :)
A propos zimowych kataklizmów - moja przyjaciółka, rezydująca w Brukseli zdaje dokładnie taką samą relację - 3 cm śniegu paraliżuje miasto ;) Za to faktycznie zimne, morskie wiatry mogą dać się we znaki.
Zatem dzięki za optymistyczne lutowe zdjęcia i oby do wiosny


2013/02/21 16:13:10
To zdjęcie z Kanady to chyba jakiś fake, al jeśli nie, to ja chcę tą drogą się przejechać! Wrażenia pewnie nieziemskie. ;)


2013/02/21 16:16:57
Coooz... ja ze swoja szwedzka zima i lezacymi wciaz ok metrowymi zaspami sniegu moge sie tylko cieszyc wyjatkowo wysoka temperatura jak na luty, bo w dzien juz nam ostatnio sie trzyma w okolicach -5 a w sloncu nawet w okolicach zera... A Anglikow slij nie do Kanady, polnocna Szwecja im wystarczy, hehe...


2013/02/21 16:31:37
:) A od kwietnia permanentna szara chmura. kocham ten kraj!
A post bardzo na czasie, podbudowujący gawiedź nad Wisłą.
Trzymaj się po żonkilowej stronie życia!


2013/02/21 16:51:18
@fidrygauko: jak mi się marzy angielska zima... A u nas znowu zimno i pada i zimno pada. A paraliżu nie ma. Pozdrawiam z minusowej Polski:)
@sport-owiec01: Na wschodzie Polski jak dobrze popada to może nie jest jak na tym zdjęciu z Kanady, ale od wsi do wsi można spotkać takie uliczne tunele o ścianach wysokości średniego samochodu - tak było przynajmniej w zeszłym roku. Sęk w tym, że te tunele bywają również szerokości jednego samochodu, więc jak się dwa spotkają to jeden musi ustąpić i wycofać się rakiem. Tak to jest przy wschodniej granicy;) Tak, że to wcale nie musi być fake z tą Kanadą:)


2013/02/21 17:13:08
Znów wyjdzie na to, że pod prąd, ale ja uwielbiam zimę i dla mnie śnieg może leżeć non stop od listopada do kwietnia, chętnie w znacznych ilościach, bo:
- jest wspaniały
- miasto wygląda czysto
- jest dużo ciszej i bezpieczniej (ci, co nie "umią" jeździć, po białych ulicach raczej nie jeżdżą)
- jest dużo frajdy: śnieżki, narty, sanki... nawet na łyżwach lepiej się jeździ jak śnieżek pada!

W Polsce ponoć zima trzyma od świąt i nie chce się wynosić. Tutaj po paru gołych dniach trochę pobieliło ale to MAŁO i dlatego jutro z rana jedziemy w prawdziwy śnieg z noclegiem w iglo włącznie :-)


2013/02/21 20:49:09
@ Berberysku, zieleń faktycznie jest kojąca, ale nie zapominaj, że jeszcze największy wygwizdów przed nami, więc kurtki wciąż w użyciu. Well ... przynajmniej w naszej rodzinie, choć moja 'damuśka' przed każdym wyjściem pyta, czy może założyć pantofelki :)))

@ Sportowiec, za zdjęcie z Kanady nie ręczę, bo jest ściągnięte z netu. W Kanadzie też nigdy nie byłam, ale ... wygląda mi to na dość wiarygodne. Zastanawiam się tylko na ile bezpieczne są takie 'wąwozy' w czasie odwilży.

@ Zapiski szwedzkie - wiesz, że ja na szwedzką zimę nie dam złego słowa powiedzieć :)))
Faktycznie, może ich będę wysyłać do Szwecji

@ Bebe, w Anglii też potrafi przygrzać. Oto zwykle wypieszczony angielski trawnik w St. James Park - w lipcu, parę lat temu.
Szybkich żonkili życzę wszystkim nad Wisłą :)

@ Red Adelko mi angielska pogoda odpowiada w wielu aspektach. Nawet już do deszczu i potarganych włosów się przyzwyczaiłam :)

@ Nemuri, to nie jest tak, że nie lubię zimy. Nie lubię marznąć i nie lubię zimy, gdy trzeba jeździć do pracy, szczególnie w miejscu, gdzie nikt tej zimy nie oswaja (śnieg, który naprawdę można by usunąć niewielkim nakładem sił staje się problemem, gdy topnieje i potem znów zamarza).
Zima jest kojąca. Ale jak dla mnie - najlepiej w kurorcie :))


2013/02/21 21:18:30
HA! Piękne te zdjęcia ostatnie :) Ale nie zazdroszczę tej wczesnej wiosny. Przyjdzie i do nas :)
A u nas zima na całego :D i, żeby nie jechać rano do pracy to by musiało napadać tak minimum metr śniegu. Zatem codziennie rano odśnieżam auto, skrobię szyby, a potem jadę. I nie ma zmiłuj, czy śnieżyca, czy lód dojechać trzeba, a potem jeszcze wrócić :D Wracam zazwyczaj wkurzona, zmęczona i zestresowana całą jazdą z uwagą na maxa. Potem wysiadam. Zamykam auto i zapominam o stresie, by móc w spokoju cieszyć się urokami zimy :) Bo zima piękna jest, a wiosna jeszcze piękniejsza po porządnej zimie :)
Gość: Chillax, 199.127.179.20*
2013/02/21 21:54:04
Ty mnie tu zonkilami I narcyzami...a ja lopata, traktorem I innymi ("na chodzie") odsniezaczami zasuwam !
Milo sie jednak zdjecia wiosenne oglada - jest nadzieja !

Cieplutko pozdrawiam, fajnie,ze znow piszesz :)


2013/02/22 07:55:39
Zastanowily mnie reklamowki zakladane na nogi. Rozumiem welniane skarpety dla zapewwnienia ciepla, ale reklamowki?


2013/02/22 11:03:13
no i dobiłaś! no normalnie chyba aż wybiorę się dziś na solarium, bo tak mi słońca i ciepła już potrzeba.


2013/02/22 11:21:27
Super jest Twój Walenty, wpadam i nagle dwa posty:)
W Hiszpanii jest podobnie, spadnie śnieg ogłaszana jest godzina grozy. Rok temu, telefon, już teraz nawet nie pamiętam od jakiej komórki, ale brzmiało to jak sztab kryzyzsowy państwa zaleca aby odebrać dzieci natychmiast ze szkoły bo może spać śnieg. Odebrałam oczywiście ale śnieg nie spadł:(. Są regiony w Hiszpanii, gdzie śnieg w zimie jest normalnością ale też i regiony, które ogłaszają klęskę jak spadnie centymetr.
Co do zimna, tutaj jest podobnie. Luty i połowa marca najgorszym miesiącem. Do tego dochodzi wiatr i wilgoć przejmująca oraz brak ogrzewania w domu. Marne okna. Efekt: prawie chodzisz w kurtce po domu. Ja marznę, mój okno otwiera...
Cieszę się, że wróciłaś i że masz lepszy humor.


2013/02/23 13:49:30
@ Emilya, ja za długą zimą nie tęsknię - sama mówisz, że człowiek się tylko stresuje :)
A zazdrościć nie ma czego, bo u nas też wciąż zimno. Wieje tak, że łeb urywa. No ale te żonkile łagodzą wszystko :))

@ Chillax - zawsze możesz się przeprowadzić na Wyspy, he, he. A tak na serio, to ja akurat zawsze lubiłam odśnieżać - przynajmniej było szybko widać efekt. Czasami co prawda nie trwał on długo, ale zawsze parę gramów się zrzuciło.

@ Duo.na oni się tu zimna nie boją nic a nic. Raczej wilgoci i stąd te reklamówki. Fakt, że trochę pomagają, bo jak się tak brnie w śniegu przez godzinę, to ciepłe skarpety też stają się w końcu mokre.

@ Mukla, na pocieszenie Ci powiem, że dzisiaj pada śnieg :)) Co prawda marny i zaraz topnieje, ale jednak. Fakt, że milej się go znosi wśród bratków i żonkili - byle by mi tylko znów nie przemarzły, grrrr ...
No i od jutro pięć stopni na plusie.
A jakaś szybka sesja w solarium nie zaszkodzi (chyba; bo sama nigdy nie byłam :)))

@ Lui, dzięki za docenienie Walentego mimo jasno wypunktowanych wad :)
Piszę, bo ... czasami lepiej pisać niż płakać w kącie. A tak przynajmniej mam zajęcie, he, he.
Co do 'klęski żywiołowe'j to widzę, że rozumiemy się bez słów :))))
Byle do połowy marca!
Myślę że możnaby powiedzenie 'boso, ale w ostrogach' przerobić na 'z urwaną głową, ale z kiścią żonkili w ręku' :-D
Gość: czarnywieprz, dwd129.neoplus.adsl.tpnet.pl
2013/02/23 19:08:49
Po pierwsze bloger mi nie odświeża postów na bloxie:( cały czas pokazuje, że ostatni post to Walenty.
A po drugie - przeżyłam jedną zimę w UK. Było dziwacznie ale braknie tu miejsca jeśli zacznę opisywać jak bardzo. Cieszę się, że zima ma się ku końcowi bo martwią mnie problemy komunikacyjne na Wyspie. Zaraz tam jadę:)


2013/02/24 04:04:45
ale sie usmalam, swietny jezyk, bardzo ciekawe spojrzenie. pozdrawiam serdecznie.


2013/02/24 16:19:04
@ Pieprzu, blogspot eliminuje konkurencję :)))
Nie jesteś pierwsza, która mi to mówi.
Zimę opisz koniecznie, ale nie u mnie w komentarzach, ale u siebie!
Nie zapomnij czapki, bo wiosna wiosną, ale wieje okrutnie :)

@ Monika Jall, do usług :) Cieszę się, że Ci się podobało.
Ja też do Ciebie wpadam potajemnie, bodajże za rekomendacją Bebeluszka ;)
Piękne zdjęcia!


2013/02/24 16:23:10
Korekta - z rekomendacji Obieżyświatki :)))
Ale Bebeluszek też fajne blogi poleca :)))
Gość: , efz114.internetdsl.tpnet.pl
 2013/02/25 09:44:36
Wiosny chce mi się już bardzo, bo rower, bo rolki, bo ciepło, ale robótkowo zimę uwielbiam, a jeszcze nie zrealizowałam swoich wszystkich swoich tegorocznych planów...
A Twój reportaż z ataku zimy na Wyspach - pierwszorzędny!:)


2013/02/25 09:46:01
A ten gość - efz114, to ja, gapa ze mnie, zapomniało mi się zalogować.
Gość: pani M., public-gprs272287.centertel.pl
2013/02/25 11:00:41
Dwa lata temu byłam w Londynie w połowie marca i nie zapomnę siebie w zimowej kurtce i kozaczkach obok klapiących klapkami Angielek.. hmmm.
Potem cięzko sie przestawic na Polska zimo-wiosnę... bo tak jak piszesz, Anglia zaczyna powoli kwitnąć a u nas i snieg i minusowe temperatury się zdarzaja... pani M.
Gość: olaola, 31.36.181.4*
2013/02/25 20:37:21
Fidrygauko, to pierwsze zdjecie z chlopcami - jak wyciagniete z archiwum albo...z elementarza Falskiego! Juz wowczas rysunki chlopcow w krotkich spodenkach (i rajtuzach pod spodem, bo to polska zima) budzily moje niedowierzanie. Jak z innej epoki. No nie, wzruszylam sie.
(A u nas dzisiaj palmy w sniegu! W samym srodku karnawalu cytrusowego!!)


2013/02/25 21:22:12
@Obiezyswiatce podziekowania sie naleza:) cieszy mnie, ze do mnie wpadasz, wpadaj jak najczesciesciej.
A ja bede czekac na kolejne posty na temat angielskiej obludy, tfu flegmy...:) i nie tylko. Pozdrawiam serdecznie. Monika


2013/02/26 09:25:15
A u mnie jedyną oznaką wiosny są 2 powyginane hiacynty na parapecie. Nadzieję w sercu podsyca rzekomy przylot dzwońców, pozostaje poza sercem uszy szerzej na wiosnę otworzyć :)


2013/02/26 13:45:04
@ Ren-ya, napstrykałam tyle zdjęć - szkoda było wyrzucać do kosza. Musiałam coś napisać. Lepszy byłby bardziej ilustrowany, ale wciąż mam opory by tak zupełnie bez ogródek fotografować ludzi. A wtedy by dopiero było ciekawie!
Siedzenie w domu zimą ma swoje mocne strony, to fakt :))
A zatem miłego dziergania efz114 :)

@ Pani M. - więc sama wiesz jak jest!
Z moją mamą było odwrotnie, przyjechała pierwszy raz w marcu. Kazałam jej zapomnieć o zimowych ubraniach i wyletnić sie na całego. A tu po lutowych rozkwitach marzec tak przywiał lodowatym wiatrem, że mama prawie cały czas siedziała w domu. Przynajmniej się nacieszyła wnukami. Muzea nadrobiła znacznie później :))

@ Olaola, to jedyne, które znalazłam w necie. Chciałam cyknąć własne, ale jedyne, które udało mi się 'upolować' to takie - przyznasz, że mniej ciekawe :))) Obiekt był zdecydowanie zbyt ruchliwy!
Palmy w śniegu widziałam (w Warszawie, na rondzie de Gaulle'a :))), ale sezonu cytrusowego w lutym we Francji bym się też nie spodziewała :))

@ Moniko, wpadaj. Osoby z Wysp mile widziane - w końcu któż może zrozumieć lepiej te nasze polskie dylematy na obczyźnie?!
A dla Obieżyświatki - kielichy w górę! :))

@ Amebowo, masz rację, trzeba używać wszystkich zmysłów i cieszyć się najmniejszymi przejawami wiosny. U nas dziś znów łeb urywa, ale ta zieleń wokół jest jednak kojąca :))


2013/02/26 14:38:10
Kurczę zazdroszczę Ci tej wiosny. Tu zasypane wszystko.
Ps. Ubawiłam się tą dyrektorką dziwiącą zmianie obuwia...


2013/02/26 16:21:45
Mila, ta zmiana butów jest naprawdę komiczna szczególnie w obliczu tego, że angielskie dzieci łażą gdzie chcą (wdeptując w to i owo), a potem ... jedzą owoce i inne cuda siedząc na dywanie, na którym uprzednio łaziły i w który wdeptały ... to i owo.
No, ale o angielskiej czystości już kiedyś pisałam ...
I pomyśleć, że w Polsce się goni dzieci za brak kapci na zmianę :)))

Gość: olaola, 31.36.181.4*
2013/02/26 21:31:52
Fidrygalko, takie dozynki cytrusowe bo na poludniu Francji - w lutym mamy zbiory:) Jest karnawal w Nicei a w Menton powstaja cale minimiasteczka z cytryn i pomaranczy. Parady i szal. A teraz na to wszystko prawie spadl snieg, bo obok i 500 m wyzej wczoraj nasypalo. Cuda!
(dzisiaj juz po "klesce" bo snieg sie wchlonal i "kuniec dziwow")
Gość: olaola, 31.36.181.4*
2013/02/26 21:36:42
"Fidrygauko"! - poprawiam sie . Czemu ja sie tak myle ...!


2013/02/26 22:07:33
Olaola, faktycznie cuda - wpisałam w google "citrus festival menton" - można się napatrzeć!!!
Aczkolwiek ... trochę mi szkoda tych pomarańczy. Ja bym je wszystkie wcięła ze smakiem :))

Co do 'Fidrygalki', to wcale się nie mylisz, tylko myślisz o mnie ortograficznie (per fidrygałka), a ja nazwałam się fonetycznie (fidrygauka), bo na bloxie nie ma polskich znaków, więc z 'el' bym brzmiała trochę jak 'po lwowsku' :))


2013/03/05 00:41:50
Ach, esencja-kwintesencja brytyjskiej zimy. Ta notka winna zawisnac w wikipedii! :-)


2013/03/06 20:35:17
Pozdrawiam i zapraszam po odbiór nagrody :-)
aniukowepisadlo.blox.pl/2013/03/Nominowali-mnie.html
Gość: anthonyb, 37.226.157.13*
2013/03/08 19:22:49
Ja tez sie ciesze, ze piszesz. Nie ma co plakac nad jakimis wszami i gnidami.
W Neapolu snieg nie pada. Minusowych temperatur tez nie ma. Czasem raz na rok co pare lat spadnie pare platkow sniegu, ktore sie natychmiast rozpuszczaja... Super nie? Ale, ale ... bardzo czesto w domach nie ma centralnego. Jak temperatury na zewnatrz spadaja w dzien do jakis 5 stopni to w domach ile jest? 15. Przezylam kiedys taka zime u tesciowej, bez ogrzewania. Dogrzewaja sie farelkami na butle gazowe. Cale dni siedzialam w lozku pod koldra. To byla tragedia. Dostalam nawet 40° goraczki. A w Polsce nie pamietam, kiedy bylam chora. Ja juz wole siarczyste mrozy i ogrzewanie w domu :-)
2013/03/17 22:17:08
@ Kaczko, tego jeszcze nie było! Zostanę wikipedystką!
Że też o tym wcześniej nie pomyślałam :))))

@ Aniu, dzięki za zaproszenie. W następnym wpisie na pewno odpowiem na Twoje pytania :))

@ Anthonyb, faktycznie, nie ma to jak marznąć w domu. Tego nie cierpię!
Ale mrozy siarczyste są równie męczące :))
Pozdrawiam

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!